Na spokojną, niedzielną porankową idyllę rzuca cień brutalny incydent. Pani Helena Juszczak podczas porannego spaceru ze swoim czworonożnym przyjacielem, yorkiem o imieniu Lakuś, doświadczyła niewyobrażalnej tragedii. Bez żadnego ostrzeżenia, potężny pitbull zerwał się z prowadzonej przez młodą kobietę smyczy i zaatakował Lakusia, dosłownie go rozrywając.

W relacji pani Heleny słyszymy jej przerażenie i bezradność. – Prowadziłam Lakusia na spacer po Osiedlu Wojska Polskiego. W pewnym momencie pitbull uwolnił się od swojej opiekunki i rzucił na mojego malutkiego pieska. Po zerwaniu sierści z Lakusia, dość niespodziewanie pitbull zaczął do mnie merdać ogonem – mówi pani Helena i dodaje – Chciałabym ostrzec wszystkich mieszkańców naszego osiedla. Ten groźny pies nadal jest wyprowadzany na spacery przez różne osoby.

Atakujący pitbull dosłownie wyrwał biednego Lakusia z noszonych przez niego szelek. – Cieszę się jedynie, że to ja poszłam z psem na spacer, a nie moje dziecko – dodaje Helena.

Na szczęście okoliczni ludzie zareagowali i udzielili pomocy. Osoby jadące samochodem zatrzymały się i natychmiast zawiozły panią Helenę oraz jej ciężko rannego psa do najbliższego weterynarza. Niestety, pomimo szybkiej reakcji, Lakusia nie udało się uratować.

– Weterynarz stwierdził, że Lakuś niestety zginął na miejscu z powodu strzaskania kręgosłupa – mówi ze smutkiem pani Helena i dodaje – Mimo to, że był małym yorkiem, ważył pięć i pół kilograma.