Hubert Lubas i Remigiusz Szymaniak z noworudzkiej Straży Pożarnej zostali wysłani do Francji, aby pomóc w gaszeniu tamtejszych pożarów. Strażacy spędzili za granicą tydzień, gdzie dzielnie walczyli z żywiołem.
W połowie sierpnia, na terenie Francji wybuchły ogromne pożary spowodowane długotrwałą suszą. W akcję ratowniczą włączyli się również polscy strażacy. Wśród nich znaleźli się Noworudzianie – Remigiusz Szymaniak i Hubert Lubas, którzy udali się w swoją pierwszą akcję gaśniczą za granicę. Strażacy udali się do Francji ciężkim wozem gaśniczym Scania GCBA. Jak wspominają podróż była długa i ciężka, ale był to dopiero początek wyczerpujących zmagań.
Jak informuje Remigiusz Szymaniak, pożary dotknęły lasy w większości iglaste, na południu Francji. Szacuje się, że około 7 tysięcy hektarów spłonęło całkowicie. Akcje gaśnicze były niezwykle trudne, nie tylko ze względu na wielkie połacie terenu, ale również z powodu wysokich temperatur. Jak zaznaczyli strażacy, ich kombinezony są bardzo grube, więc praca w 35 stopniach Celsjusza i pełnym słońcu była niezwykle wyczerpująca. W dodatku istniało ciągłe ryzyko zagrożenia życia ludzkiego, ponieważ palące się torfowiska w każdym momencie mogą się pod człowiekiem złamać i zapaść.
Wielkie torfowiska i inny klimat
Hubert Lubas zauważył, że Francuzi mają swoje wyspecjalizowane metody gaszenia pożarów, ale większą różnicą jest jednak natura. W Polsce nie ma torfowisk, gdzie pożar występuje pod powierzchnią ziemi. Tam ogień był nawet 70 centymetrów pod powierzchnią ziemi. Trzeba się było dodatkowo przekopywać. Sami zaś Francuzi mówili, że nie są w stanie ugasić tego pożaru do końca.
Akcja gaśnicza we Francji będzie trwać jeszcze do października.