W połowie maja do potoku Pośna i rzeki Ścinawki trafiło aż 50 litrów oleju opałowego. Kto za to odpowiada i kto powinien wziąć odpowiedzialność? Dlaczego instytucje odpowiadające za ochronę środowiska teraz odbijają piłeczkę?
W sobotę, 14 maja o godz. 19.50 straż pożarna została zawiadomiona o nieznanej substancji w rzece w Ścinawce Dolnej. Po przybyciu na miejsce zdarzenia stwierdzono, że nastąpił silny wyciek cieczy ropopochodnej. Rozpoznanie wykazało, że substancja płynęła potokiem Pośna i wydostawała się z tysiąc-litrowego zbiornika typu mauzer na terenie byłego GS-u, gdzie obecnie właściciel zajmuje się handlem zbóż.
Okazało się, że ta substancja to olej opałowy, którego wyciekło ok. 50 litrów. Olej wyciekał na grunt, po czym przedostał się do kanalizacji burzowej, która miała ujście do Pośny.
Strażacy zawiadomili o fakcie kłodzkie starostwo. Wydział Ochrony Środowiska w Kłodzku poinformował, że sprawą powinien zająć się Regionalny Zarząd Gospodarki Wodnej we Wrocławiu – Nadzór Wodny w Kłodzku.
Marek Źródłowski, kierownik Nadzoru Wodnego w Kłodzku poinformował, że niestety instytucja nie otrzymała żadnego zawiadomienia.
Starostwo owszem otrzymało informację, że strażacy przeprowadzili działania czyszczące i , wyłapali co się dało. Jak informuje Jan Kalfas, dyrektor wydziału zarządzania kryzysowego, bezpieczeństwa i polityki zdrowotnej Starostwa Powiatowego w Kłodzku, gmina podejmuje działania w tej sprawie, ale jakie konkretnie, nie wiadomo.
Okazuje się, że Gmina Radków nie wszczynała postępowania w sprawie, z uwagi, iż na miejscu zdarzenia była obecna policja oraz państwowa straż pożarna. Właściwie tylko policja, a konkretnie dzielnicowy z Radkowa prowadzi dochodzenie w tej sprawie.
Kto zatem odpowie za wyciek oleju? Jakie konsekwencje idą za ignorancją i dlaczego nikt nie chce się zająć tak ważną kwestią?